Monday, February 4, 2013

2. "Ludzie uczą się mówić od ludzi, mil­czeć od bogów. "

Pierwsza, bardziej oficjalna notka. Niezbyt długa, ponieważ jest ostatnim przebłyskiem rozdzierającej przeszłości, a wszystko co przyjdzie po niej, będzie tylko i wyłącznie ich wspólne, czyste, nowe. Z góry przepraszam za błędy, fascynacja samą historią wyłącza racjonalne myślenie, przynajmniej w większości takich przypadków :-) Miłego odkrywania, drogi czytelniku!





Koszmarny sen zasnuł jej myśli, kumulując wszystkie obawy, z jakimi do tej pory starała się dzielnie walczyć. Nie mogła uciec, nie mogła zapłakać zbyt głośno, mógłby się przecież o tym dowiedzieć Viserys. Znów by ja spoliczkował, uszczypnął tak mocno - że aż do krwi. I krzyczałby. Krzyczał w nieskończoność, że zbudziła smoka, więc tym razem nie wymiga się od kary. Ale Viserys już dawno był poza zasięgiem jej oczu i myśli. Khal Drogo podarował mu wszystko to, o czym jej słodki brat zawsze marzył: złotą koronę i miejsce wśród przodków, w nieśmiertelnym królestwie, z którego nie wyrwałby go sam Uzurpator. Nie mógł już wrócić. Nie mógł jej skrzywdzić. Odzyskał spokój, który gubił systematycznie, każdego dnia, począwszy od momentu ucieczki ze Smoczej Skały.
Leniwe powiewy nocnego wiatru chłodziły przyjemnie jej skórę, a wraz z szumem fal bijących o brzeg, wkradała się rzeczywistość. Odetchnęła głęboko, otrząsając się z resztek koszmaru. Czasem widziała we śnie dom z czerwonymi drzwiami, do którego jeszcze niedawno tęskniła. Czasem, znajdowała się tuż obok, lecz nie mogła ich dosięgnąć. Zupełnie jakby jej przeszłość odeszła w zapomnienie, wraz z Viserysem, oraz nadzieją na powrót do domu. Domu? A gdzie teraz właściwie, znajdował się jej dom? 
Drobne ciałko Daenerys skurczyło się nagle, smagane tą nieprzyjemną myślą. Czuła się zatrzaśnięta w pułapce pytań, na które odpowiedzi nie znała, pomimo iż wydawać się mogło, że doświadczeniem dorównywała Dosh Khaleen. Straciła zbyt wiele, by ponownie wyciągać rękę po należne. Pyat Pree pokazał jej wizje nowego i starego świata, lecz miało to swoją cenę. Kiedy znów spojrzała w ciemne, przenikliwe oczy swojego Khala, kiedy poczuła woń olejków jaką wokół siebie roztaczał, pomyślała, że nie będzie już nigdy takiego spoiwa, takiej nadziei, która zdoła zabliźnić największą z ran na jej sercu. 
Z rozmyślania znów wyrwał ją hipnotyzujący szum fal. Spała chyba odrobinę za długo, okazało się bowiem, że już świta. Niesamowicie ciężko, przyszło jej wygrzebanie się spod pledu, który znalazła wczoraj wraz ze szczątkami rybackiej łódeczki. Odkąd mroczna magia Nieumarłych przeniosła ją na kamieniste wybrzeże plaży, każdy ślad obecności człowieka zdawał się być cenną wskazówką. Nie miała pojęcia, czy znajduje się w którymś z wolnych miast, czy może magia przerzuciła ją gdzieś znacznie dalej. Ciężko było zdefiniować usposobienie tutejszych mieszkańców, bez pomocnej wiedzy jaką służył jej sir Jorah Mormont. Brakowało jej obecności rycerza, podobnie jak bliskości smoków, ich ciepła, oraz poczucia szczęścia, spływającego na nią niczym błogosławieństwo, przy każdym ich locie. 
Ciężko westchnęła, wyściubiając nos poza jaskinię. Wczorajszego wieczoru adaptowała ją nijako pod swoje schronienie, sądząc, że najpewniej obudzi się w namiocie przy wiernej Irri, otoczona zewsząd troską. Nic takiego nie miało jednak miejsca. Tym razem nie był to sen i dotarło to do niej dobitnie, kiedy poczuła ten sam, znajomy od wczoraj - zapach morskiej wody, oraz ryb, którym przesiąknęła derka. Pragnęła stąd uciec, lub krzyknąć chociaż w desperacji, lecz bała się, że nie tylko szumiące fale mogą ją usłyszeć. Przeszła już fazę lamentu i rozpaczy nad własnym losem, dzisiaj postanowiła poszukać racjonalnego wyjścia z zaistniałej sytuacji. Ciągle jeszcze żyła, to motywowało. 
Na kamienistej plaży nic nie uległo zmianie. Woda wciąż miała delikatny, seledynowy odcień, wciąż obmywała kamienie i nie było jej ani mniej, ani więcej. Dalej w głąb lądu rozciągały się połacie zieleni i wysokich traw, ten widok pokrzepiał ją bardziej, przypominał o Khalu. Nie widziała w którą stronę się udać, każda wszakże oferowała tylko nieznane. Zostać w miejscu też nie mogła, jaskinia sprawdzała się idealnie będąc opcją tymczasową, kto wie co mogło się w niej pojawić wraz z nastaniem mroku. Instynkt podpowiadał, by zanurzyć się w zielonej gęstwinie, by krok po kroku przeć w przód i odnaleźć drogę powrotną. Zdecydowanie przewiesiła sobie pled przez ramię, oplatając rogami talię, a następnie ruszyła przed siebie, tak jak podpowiadał jej wewnętrzny głos. 


Ostatnim co pamiętał, była łuna pożaru odbijająca się od jasnego muru Camelotu, oraz metaliczny posmak krwi w ustach. Czuł wtedy, że z wolna opuszczają go siły - tak jak krew uchodzi z otwartej tętnicy, walczył jednak dalej, bo tego wymagałby od niego ojciec, bo tak nakazywał honor. Potężny przebłysk energii poderwał go z ziemi, uderzając nim kilka metrów dalej, jakby był niczym więcej niż szmacianą kukiełką. Od czasu kiedy na Camelot znów powróciła magia, jego mały świat zachwiał się, by teraz upaść całkowicie. Ugiął się przecież pod miażdżącą siłą nieprzyjaciela, której nie rozumiał, a co gorsza - nie chciał rozumieć. Uther z pewnością by tego nie pochwalał. Starał się panować nad wszelkimi formami odmienności, z jakimi się zderzali, bo doskonale wiedział, że zwykli ludzie nie zasłużyli na śmierć z rąk tych, co zasługi swe przypisywali anomalii, chorobie - nie stali i odwadze! Magia była chorobą. Wszystko co magiczne musiało umrzeć, szkoda, że nie chciał przyjąć tego do wiadomości wcześniej. Bezwładne ramię opadło, a miecz wydał z siebie kilka cichych szczęknięć w zderzeniu z kamienną posadzką. Były one ostatnim wydźwiękiem ratunku. Czuł, że umiera. Biała fala światła, pomieszanego z potem, oraz odorem śmierci zalała mu oczy i wypełniła płuca. A później... Później był już tylko szum traw.
Słyszał go wyraźnie, czuł intensywny zapach, intensywniejszy niż zwykle. Zasysał go głęboko, by pozbyć się z płuc drapiącego dymu. Ciągle jednak nic nie widział. Tylko biel, oślepiająca, rozpraszająca biel. Nie wiele mu to  przeszkadzało, zaledwie kilka sekund później stracił przytomność, odpływając w kojący chłód ziemi, który wzywał go, stopniowo przyćmiewając biel. Zdążył zachłysnąć się jeszcze krwawą śliną i charknąć zawzięcie, co najprawdopodobniej miało być wołaniem o pomoc, następnie przycichł gwałtownie, a wszystko znów zasnuł szum traw. Trawa szumiała tego dnia wyjątkowo pięknie. 

Saturday, February 2, 2013

1. "Nie zawsze można było zostać w miejscu, do którego człowiek przynależał."

Widywało się na świecie ludzi mniej, lub bardziej podatnych na całe zło istniejące na świecie. Jedni poddawali się woli czynienia krzywd, drudzy zaś uparcie czynili dobro, z myślą o tym, że wszystko do nich wróci. Jednakowoż, nic nie było do końca białe, ani czarne. Bowiem istnieli na świecie wielcy ludzie, (których istnienia nie podważam pomimo, że nie miałam szczęścia, by któregokolwiek z nich poznać, wiarę daję tylko podaniom, oraz legendom) wyróżniający się z tłumu odwagą, mądrością, roztropnością, niejednokrotnie naznaczoną pasmem pomyłek, cierpieniem i brakiem zrozumienia. Tylko idealne połączenie dobra i zła, jest w stanie zapewnić człowiekowi wielkość. I nikt skłaniający się bezpośrednio ku dobrej, lub złej stronie, nie jest w stanie dowieść swojej potęgi. Historia Matki Smoków nie jest materiałem na opowieści snute dzieciom przed snem, lecz jest w niej coś tak gwałtownie podrywającego do walki, że nie sposób wyrzucić ją z serca, zaś losy Arthura Pendragona na pozór spokojne, przepełnione ciągłą walką ze złem, przedstawiają również prawdy mniej oczywiste, mroczniejsze. Prawdy z którymi borykał się syn, nie książę. 

Inspirowana filmikami fanów tego paringu, postanowiłam stworzyć coś, co będzie pożywieniem umysłu - nie tylko oczu i uszu, jak owe filmiki. Z góry zaznaczam, że nie planuje ścisłego powiązania z rzeczywistą fabułą obu dzieł, z których wywodzą się bohaterowie. Będzie to całkowicie moja inwencja twórcza, którą będę się dzielić z Tobą, drogi czytelniku. Póki co, zostawiam Cię w sferze domysłów, odnośnie mojego pomysłu. Być może temat ten, stanie się równie bliski Twemu sercu, jak i mojemu. 

Zastrzegam, że zdjęcia zamieszczane na tym blogu (manipulacje graficzne), są mojego autorstwa, podobnie jak i treść samego bloga. Prosiłabym, by zostało to uszanowane.